środa, 22 sierpnia 2012

Dni 16-17. Couchsurferzy i FakeLab

Znów poniedziałek, znów praca. A jak praca, to nudy. Ale nie tym razem. Tym razem czekałam z niecierpliwością pojawienia się Egora, który spędził weekend w Polsce. Spóźnił się tylko godzinę ;) i od razu rzucił w wir pracy. Dorwałam go dopiero podczas lunchu. Okazało się, że mimo pierwotnych planów dotarcia do stolicy ich (Egora i jego kolegi Romana) podróż skończyła się w Białej Podlaskiej, gdzie zakupili niezbędne sprzęty elektroniczne. Biała nie wywarła większego wrażenia, ze wszystkimi dało się dogadać po rosyjsku, tylko słowo "sklep" okazało się zaskakujące, bo po rosyjsku i białorusku "склеп" znaczy "krypta" ;)
A na lunch trafiły się syrniki, mniam! :) Oprócz tego kurczak z ananasem i ziemniaki.

Wieczór to spotkanie Couchsurferów w Blackberry Cafe. Poznałam przeurocze dziewczyny. Jak większość ludzi tu, właśnie wybierające się do Polski ;) Umówiłyśmy się, że spotkamy się później

We wtorek na lunch były naleśniki ;)
Poprzedniego dnia wróciłam dosyć późno i nie chciało mi się nigdzie ruszać po pracy. Jednak jeszcze przed wyjazdem z Polski zaplanowałam, że wybiorę się na koncert FakeLab w Doodah King. Zapytałam Siergieja, czy przypadkiem nie ma ochoty się przejść... Miał :) I wieczór spędziłam imprezując. Support niestety beznadziejny, ale koncert wieczoru całkiem w porządku, chłopaki zostawiają dużo energii na scenie, a to lubię :) Bar też całkiem przyjemny, chociaż mógłby być odrobinę tańszy... Jednak wystrój wnętrza rekompensował ceny :)
Dodatkową rozrywką było przedłużanie wizy. Postanowiłam zostać w Mińsku tydzień dłużej niż pierwotnie planowałam, w związku z czym czekała mnie dodatkowa porcja papierologii. Na szczęście w dużej części załatwiona przez International Office na uniwersytecie :) Ja musiałam wpłacić pieniądze i podpisać dokumenty. Koszt przedłużenia: 200 000 rubli za wizę, 50 000 za przedłużenie rejestracji, 4 euro za ubezpieczenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz